La Gazzetta dello Sport: Milan przeszedł prawdziwą rewolucję względem poprzedniego fatalnego sezonu

Milan ma dziś ławkę wartą fortunę, a Allegri dzięki niej może wygrywać mecze nie tylko pierwszym składem, lecz także zmiennikami.
Massimiliano Allegri ma rację, gdy twierdzi, że „klub podniósł poziom drużyny”. Najlepszym dowodem była rywalizacja z Bologną – w drugiej połowie trener posłał na murawę zawodników rezerwowych o łącznej wartości blisko 100 milionów euro: Nkunku, Pulisica, Ricciego i De Wintera. To trzech nowych graczy oraz piłkarz występujący w Milanie od dwóch lat – razem wyceniani na 98 milionów euro (bez bonusów). Gdyby doliczyć jeszcze Athekame i Odogu, którzy pozostali na ławce (kolejne ~20 mln euro), granica 100 milionów zostałaby wyraźnie przekroczona. A wiadomo, że o sile wielkich drużyn świadczy nie tylko pierwszy skład, ale też jakość zmienników.
Pod tym względem Milan wykonał ogromny krok naprzód. Allegri od dawna podkreśla, jak ważny jest wkład piłkarzy wchodzących z ławki, a mecz z Bologną świetnie to potwierdził: Ricci obił słupek, Nkunku wywalczył rzut karny (ostatecznie cofnięty przez VAR), Pulisic popisał się efektownym „kanałem” na Heggema, a De Winter spokojnie zadebiutował w obronie. Wszystko to pozwoliło utrzymać prowadzenie zdobyte wcześniej przez Modricia – bohatera meczu i głównego architekta wygranej, jak podsumowała La Gazzetta dello Sport.
W obecnym sezonie w Milanie doszło do prawdziwej rewolucji kadrowej – aż 24 z 35 zawodników to nowe twarze w porównaniu z poprzednią kampanią. Efekt? Szeroka, zbilansowana kadra, mocna druga linia i ławka rezerwowych warta fortunę. Statystyki są wymowne: w pierwszych trzech kolejkach Serie A wartość zmienników Rossonerich sięgnęła łącznie 339 milionów euro. Jak liczono te kwoty? Bez bonusów i w oparciu o ceny zakupu wszystkich rezerwowych, nie tylko nowych transferów. Przeciwko Cremonese ławka kosztowała 130 mln euro (m.in. Athekame – 10, Chukwueze – 20, De Winter – 18, Jashari – 34, Musah – 20, Ricci – 23, Jiménez – 5). W meczu z Lecce spadła do 91 mln euro, a przeciwko Bologni ponownie wzrosła do 118 mln. Dla porównania: Juventus w tym samym czasie miał rezerwowych wart 424 mln, Napoli 247 mln, a Inter 188 mln. Milan zajmuje więc drugie miejsce w tej klasyfikacji. Rok temu wyglądało to zupełnie inaczej – jedynie w spotkaniu z Torino ławka zbliżyła się do poziomu 100 mln.
Choć przy jednym meczu tygodniowo można sądzić, że taka „luksusowa” ławka szybko się rozrzedzi, rzeczywistość wskazuje odwrotnie. Po powrocie do pełni sił Leão i Pulisica to oni staną się filarami ofensywy w systemie 3-5-2, a Nkunku i Gimenez (razem warci około 65 mln) wylądują na rezerwie. Podobnie w środku pola – Modrić to niekwestionowany lider, Rabiot ma pełne poparcie trenera, więc o jedno wolne miejsce będą rywalizować Jashari, Fofana i Loftus-Cheek. Choć Szwajcar dopiero wraca po urazie, to Francuz i Anglik lepiej wpisują się w wizję Allegriego.
Co znamienne, Milan ma aż trzech piłkarzy wycenianych łącznie na ponad 100 mln euro, którzy obecnie nie są pewnymi starterami. Gimenez miał swoje okazje na początku sezonu (otworzyła mu je kontuzja Leão w Pucharze Włoch z Bari), ale je zmarnował – m.in. golem anulowanym w Lecce i fatalnym pudłem przeciwko Bologni. W defensywie De Winter, kosztujący podobnie jak Pavlovic niespełna 20 mln, nadal pozostaje rezerwowym, a młodzi Athekame i Odogu (razem 20 mln) wciąż czekają na debiut. To kolejne miliony zwiększające wartość ławki Milanu.
W pierwszych trzech ligowych kolejkach Allegri wykorzystał 11 z 15 możliwych zmian: po trzy w meczach z Cremonese i Lecce oraz pięć przeciwko Bologni. Średnio dokonywał roszad około 67. minuty. To właśnie końcowe fragmenty spotkań najczęściej decydują o rezultacie, a Allegri od lat słynie z trafnych korekt w tym momencie. Wybór wprowadzanych zawodników także zwraca uwagę – spośród 11 zmian tylko raz na boisko wszedł obrońca (De Winter za kontuzjowanego Pavlovicia). Resztę stanowili gracze ofensywni: napastnicy, pomocnicy, skrzydłowi oraz bramkarz Terracciano, którego wejście wymusiła sytuacja. Jak na Allegriego to dość niecodzienna taktyka. Z wyjątkiem spotkania z Cremonese, gdy Milan musiał gonić wynik, w starciach z Lecce i Bologną – mimo konieczności obrony prowadzenia – trener nie wprowadzał dodatkowego defensora. Być może dlatego, że Athekame, De Winter i Odogu jeszcze nie gwarantują pełnej pewności.
Jedno jest jasne – dzięki bogatej ławce Allegri ma dziś ogromną elastyczność i może reagować na przebieg meczu znacznie swobodniej niż w poprzednich sezonach.
Komentarze